Damian Jarzembowski podsumowuje rundę jesienną trawiastej sekcji KS Constract Lubawa [CZĘŚĆ PIERWSZA]

2021-11-21 17:08:00(ost. akt: 2021-11-21 17:10:45)

Autor zdjęcia: KS Constract Lubawa

Dokładnie tydzień temu zakończyła się runda jesienna dla zawodników trawiastej sekcji KS Constract Lubawa. To dobra okazja, aby szeroko omówić ostatnie miesiące z trenerem zespołu Damianem Jarzembowskim.
Damian, rozpoczął się w tym roku nowy projekt – sekcja piłki nożnej trawiastej KS Constract Lubawa. Przystępując do niego miałeś w sobie wiele entuzjazmu. Jak jest z perspektywy czasu?

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Pracuję, robiąc to, co uwielbiam i do czego jestem stworzony. Czuję entuzjazm każdego dnia – przygotowując się do treningów, planując, analizując mecze nasze czy innych zespołów, a później jadąc na trening, prowadząc go i obcując z ludźmi, z którymi wspólnie tworzymy ambitnie pracującą drużynę piłkarską.

Jak dziś oceniasz ten pomysł i projekt?

Projekt trawiastej sekcji w klubie jest niekwestionowanie koniecznym etapem, elementem w rozwoju całego KS Constract. Otwiera wychowankom szansę na kontynuację swojego piłkarskiego rozwoju. Oczywiście – tak samo jak to było z początkami tworzenia futsalu – wszystkiego się uczymy, doświadczamy nowych sytuacji. Chcąc nie chcąc, popełniamy przy tym również błędy. Nieustannie jednak je korygujemy. Rozwijamy się i zmierzamy we właściwą stronę.

Mówiło się o tym, że celem ma być awans do kolejnych klas rozgrywkowych. Wydawało się, że zawodnicy, którzy przeszli cały proces szkolenia powinni sobie w tej A-klasie spokojnie poradzić. Dlaczego więc pojawiły się zaskakujące remisy i porażki?

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Naszym celem w każdym meczu jest grać o zwycięstwo, niezależnie czy rywalizujemy na poziomie A-klasy, w sparingu z niżej albo wyżej notowanymi rywalami, czy w wojewódzkim Pucharze Polski. Nie wyobrażam sobie wychodzenia na boisko piłkarskie bez dążenia do dominacji, do stworzenia wielu sytuacji, do realizacji naszego stylu i zasad gry oraz do wygranej. Naturalnie, jeżeli chcemy wygrywać poszczególne spotkania, samoistnie nasuwa się wniosek, że taki zespół chce i powinien awansować. Sport nie jest jednak wcale taki oczywisty – nie zawsze „chcieć to móc”.

Okazało się, że w wielu kwestiach mamy jeszcze braki. Może nie w umiejętnościach piłkarskich – bo ich nie brakowało i potrafiliśmy w każdym meczu narzucić swój styl gry, przeważać, częściej utrzymywać się przy piłce, kreować więcej sytuacji bramkowych od rywali – jednak to nie wystarczało na systematyczne zdobywanie goli. A jeżeli bramek nie ma, to nie będzie też wygranych.

Można dopatrywać się braków w wielu kwestiach. W mojej opinii brakowało nam doświadczenia, takiego obycia piłkarskiego, troszkę cwaniactwa, większej dozy kombinatorstwa, a czasami wręcz boiskowego chamstwa! Nawet na poziomie A-klasy w zespołach rywali są zawodnicy, którzy gdzieś posmakowali przez wiele lat gry na poziomie IV czy III ligi. Mimo już nie tak dobrej wydolności, ustawieniem i sprytem często nie dają się ogrywać.

Być może jeszcze bierze się to z braku pewności siebie i wiary w swoje umiejętności. Też z niejednokrotnie słabszych warunków fizycznych od rywali – często oni są wyżsi i lepiej zbudowani. 80% naszego składu to roczniki 2004 i 2005, a więc młodszy rocznik juniora starszego oraz starszy rocznik juniora młodszego. Dlatego uważam, że nie ma powodów do panikowania. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, konsekwentnie robić swoje i czekać na „lepsze jutro”.

Ponadto pamiętajmy – nie pracujemy krótkoterminowo, w skali najbliższego meczu, rundy, a nawet sezonu! Nasz proces treningowy musi trwać do ukończenia wieku juniora starszego. Nasi juniorzy ten cykl zakładający rozwój poszczególnych umiejętności piłkarskich, obecnie realizują w zespole seniorskim A-klasy. Dopiero teraz przypisywani są do stałych pozycji na boisku. Rozpoczęli intensywny proces wdrażania się na nich, aby niebawem być gotowym do rywalizacji na wyższych poziomach rozgrywkowych w barwach KSC lub innych.

Constract prezentuje praktycznie w każdym meczu wyższą kulturę gry. Nie zawsze jednak przekłada się to na wyniki. Może jednak w Polsce trzeba uczyć fizyczności i wybierać najsilniejszych, skoro „fiziolka” potrafi się skutecznie przeciwstawić grze zaawansowanej taktycznie i technicznie? Orest Lenczyk wprost twierdził, że liczy się tylko siła i miał przedziwne metody treningowe, na przykład z piłkami lekarskimi. Dodajmy, że wyniki w polskiej piłce miał!

DAMIAN JARZEMBOWSKI: (śmiech) Tak, krótkoterminowo na pewno takie granie i trenowanie da lepsze rezultaty na „tu i teraz”. Jestem jednak przekonany, że nie to jest – albo nie to powinno być – celem samym w sobie. O ile faktycznie na niższych poziomach rozgrywkowych, czy na ogół w naszym kraju, takie podejście jeszcze góruje, to trendy światowe zdecydowanie promują umiejętności techniczne oraz zaawansowany proces rozumienia i świadomości gry. My „dziś” – czytaj: w tej rundzie – zderzyliśmy się nieco z „fiziolką”, której wielokrotnie nie sprostaliśmy. Na pewno też grze techniczno-taktycznej nie sprzyjały poziomy boisk, na których przyszło nam rywalizować. My wraz z pracą nad umiejętnościami, pracujemy też nad przygotowaniem fizycznym, które pozwoli chłopakom podjąć rękawice i mocniej rywalizować z rywalami, z którymi przychodzi nam grać. Musimy rozwijać swoje mocne strony, ale też poprawiać i uzupełniać te słabsze.

Z drugiej strony Grzegorz Szamotulski stwierdził, że może i zawodnicy jego pokolenia byli mniej profesjonalni i dużo słabsi piłkarsko, ale za to nigdy nie przegrali meczu w szatni. Jak patrzymy na polskie zespoły czy nawet reprezentację – może coś w tym jest?

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Myślę, że wszystko się zmienia, ewoluuje. Porównywanie w piłce nożnej – jak to było kiedyś, a jak jest teraz – ma znikomy sens. Trzeba dostosowywać się do współczesnych trendów, a nawet je kreować, przewidywać. Mam tu na myśli obserwację najlepszych zespołów, najlepszych zawodników, najlepszych lig i wobec ich wymagań szkolić. Takie zespoły i zawodnicy tam grający są lepszym punktem odniesienia, niż to, co było 20 lat temu.

Mentalność oczywiście jest kluczową kwestią – sam jestem zwolennikiem i bardzo często powtarzam zawodnikom, że meczu piłkarskiego nie wygra zespół, który będzie się lepiej prezentował na boisku i który będzie lepszy technicznie. Mecz wygra zespół, który będzie bardziej tego chciał, który będzie pewniejszy w tym, co robi i bardziej zdeterminowany. Natomiast całą sztuką jest pogodzić te dwie kwestie, a więc być lepiej przygotowanym techniczno-taktycznie, a do tego bardziej chcieć! No i przyda się jeszcze być skutecznym, bo tego nam zabrakło.

Trochę rozmawiamy o Twoim zespole, jakby coś się strasznego stało. A fakty są takie, że jesteście w czołówce ligi i wciąż macie realne szanse na to, aby ten awans do Okręgówki wywalczyć.

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Ale trochę „coś strasznego” się stało! Jednak wiemy, gdzie jest problem. Nie możemy teraz unikać odpowiedzialności i mówić, że „jest fajnie” albo że „nic się nie stało”! Przegraliśmy czy zremisowaliśmy kilka meczów, których „z gry” nie mieliśmy prawa „oddać”!

Uważam, że musimy i CHCEMY się tym nieco przejmować! Więcej o tym pomyśleć, wyciągać wnioski, analizować, by po prostu dążyć do samorozwoju i stawać się lepszą wersją samych siebie. Dzięki temu cała drużyna rośnie w siłę.

Przed wiosną zasadne jest pytanie o mental – czy ta świadomość „punkty potracone, a awans w zasięgu” nie będzie ciążyła Twoim młodym zawodnikom?

Oczywiście mentalność to sprawa kluczowa i chyba to główny element, nad którym będziemy starali się pracować w zimowej przerwie. Musimy – zawodnicy muszą! – jeszcze mocniej uwierzyć w siebie! Nabrać jeszcze większej pewności siebie, jeszcze większej determinacji. Wszystko po to, żeby być bardziej odważnym, grać z większym przekonaniem, z większą kreatywnością, a jednocześnie ze spokojem.

Nikt nie będzie w stanie pokazać swoich najlepszych umiejętności, jeżeli nie będzie przekonany do tego, co robi. Tyczy się to każdego z nas – w każdej branży, w każdej dziedzinie życia. Ci młodzi chłopcy – a w zasadzie młodzi mężczyźni – muszą wyciągać wnioski z tego bardzo szybko! Współczesna piłka nożna, tak jak i życie, toczy się bardzo dynamicznie. To trudna branża, przetrwają najsilniejsi…

Choć nasza sytuacja nie jest wymarzona – a w zasadzie jest nieprzyjemna – nasz cel jest niezmienny: chcemy wygrać najbliższy sparing, później mecz ligowy, w którym przyjdzie nam rywalizować i oczywiście wrócić do walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej.

Twarde słowa dla siedemnastolatka.

Można by się zastanawiać: „czy trener Jarzembowski nie wymaga za dużo? Czy takie cele nie są za trudne dla tak młodych chłopaków?”. Ja patrzę w przyszłość – ICH przyszłość! Piłka nożna to duże oczekiwania od działaczy, kibiców, itd. Tutaj w mikroskali muszą do tego przywyknąć, aby zaraz sprostać wyzwaniu gry przed kilku-, a może kilkudziesięciotysięczną publicznością.

Chciałbym też podkreślić, że my nie skupiamy się przed meczami na celach wynikowych. Mamy swoje zadania boiskowe – indywidualne, zespołowe, system reguł funkcjonowania – i to jest głównym wyznacznikiem dla ocen. To daje nam odpowiedzi, czy podczas gry zrealizowaliśmy założenia. Ta runda była o tyle pechowa, że w kilku meczach „statystycznie, teoretycznie” wszystko było O.K. Nie padło tylko to, co najważniejsze, czyli bramki…

Nie może być celem tych młodych zawodników granie w A-klasie. Rozumiem, że celem jest wprowadzanie ich do zespołów grających w wyższych ligach.

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Zgadza się, priorytetem naszej codziennej pracy jest podnoszenie sobie poprzeczki, aby „ubrać” zawodników w wiele umiejętności i sprawności, pozwalających na efektywną grę w wyższych ligach. Aktualnie robimy to grając w A-klasie, ale również sparując z zespołami z IV ligi czy klasy okręgowej!

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że zbieramy bardzo pozytywne opinie od trenerów z wyższego szczebla odnośnie naszej gry i umiejętności chłopaków. Tam jednak zespoły starają się grać w piłkę, a na poziomie A-klasy często gra jest… bardziej bezpośrednia.

Dwóch trenerów z IV ligi po meczu z nami przyznało, że mamy zespół, który miałby spokojnie szanse na utrzymanie w IV lidze, ale na poziomie A-klasy będzie nam ciężko o regularność i wyjście z tego poziomu. Niestety nie mylili się, dużo w tym prawdy.

Może pucharowy mecz z Concordią [wygrana 1:0 i awans Constractu – przyp.] to potwierdzenie tego, o czym mówisz.

DAMIAN JARZEMBOWSKI: Być może tak, ale z drugiej strony nie do końca… W meczu pucharowym my tylko mogliśmy, a rywale musieli. W pewnym sensie zlekceważyli początek meczu, w którym wyszliśmy na prowadzenie. Później ambitnie broniliśmy i też bez dwóch zdań pomogło nam szczęście. Takie spotkania są zupełnie inne od tych, w których przez 90 minut musimy narzucać swoje warunki gry, być głównie w ataku pozycyjnym. Ciężej wtedy zachować konsekwencję, koncentrację i nie popełnić błędu. W lidze mamy taką samą sytuację, jak Concordia w meczu z nami, choć oczywiście nie ma mowy o lekceważeniu kogokolwiek.

Rozegrać sparing z zespołem IV ligi a zagrać mecz ligowy to też dwie inne historie. Nie przekonamy się jak by było na tym poziomie, póki się tam nie znajdziemy.

Pytanie tylko czy A-klasa może być dla zawodników katapultą do wyższej ligi? Skauci rzadko sięgają tak głęboko.

Jeżeli chodzi o skauting, jest on oczywiście znikomy. Natomiast ostatnio dwukrotnie gościł u nas trener UEFA Pro i komplementował umiejętności chłopaków. Od dwóch lat grupie przygląda się kolega, na co dzień pracujący jako skaut Pogoni Szczecin. Zauważa on progres wśród kilku zawodników. Są więc symptomy, że ktoś faktycznie zaraz „odpali”. Takiemu zawodnikowi sam pomogę znaleźć odpowiednie środowisko do rozwoju na wyższym poziomie.

rozmawiał: Kornel Adnrzejewski
źródło: KS Constract Lubawa

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5