Lata wojny i okupacji Polaków z Ziemi Lubawskiej – ocalić od zapomnienia (część 4)

2021-07-07 12:00:00(ost. akt: 2021-07-07 14:32:00)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Pracując nad Sagą rodu E. J. Falkowskich z Torunia, ale pochodzących z pięknej i świętej Ziemi Lubawskiej, w pewnym momencie chciałem przypomnieć lata wojny i okupacji, na bazie dostępnych jeszcze źródeł i materiałów, a także swojej pamięci – napisał do nas prof. Jan Falkowski. Zapraszamy do przeczytania ostatniego odcinka opowieści.
Mama opowiedziała mi, jak wyglądał przeddzień wyzwolenia obozu w Potulicach, czyli 21 stycznia 1945 r. Niemcy zaczęli ewakuować się z obozu już od połowy stycznia. Ale ludność polska tu więziona zaczęła być ewakuowania dopiero na kilka dni przed przyjściem wyzwolenia. Ostatni dzień przed wejściem wojsk rosyjskich do obozu utworzono podobnie jak w poprzednie dni dużą grupę więźniów, których prowadzono w kierunku Nakła i dalej do Niemiec. Oczywiście każdy chciał opuścić obóz i pooddychać „wolnością” za murami obozu. Wieczorem 21 stycznia, tuż przed moją mamą i grupą pozostałych wychodzących z obozu Polaków, opadł szlaban i już więcej więźniów nie mogło wyjść z obozu. Dla mamy był to straszny moment, gdyż wydawało się jej, że za chwilę będzie na wolności. Ten zamykający się przed nią szlaban prawdopodobnie uratował jej życie. Okazało się, że za godzinę lub dwie nadleciały samoloty rosyjskie, które uznając, że mają do czynienia z Niemcami idącymi szosą, zrzuciły kilka bomb lub puściły serie z karabinów maszynowych do tych, którzy przed chwilą opuścili obóz. Niewiele osób przeżyło ten nalot. Nazajutrz 22 stycznia 1945 r. okupacyjny obóz pracy w Potulicach został przejęty przez wojska rosyjskie i ich administrację. Za kilka dni mama mogła opuścić obóz i przyjechała do NML. I od niej dowiedziałem się wielu dalszych informacji o jej i naszym pobycie w tym obozie. Także o moralnym znęcaniu się nad Polakami. Przykładem może być fakt otrzymania przez mamę informacji o śmierci jej rodziców. Niestety, komendant obozu, mimo ponawianej prośby mamy, nie zezwolił jej na opuszczenie obozu na czas pogrzebu.

Posłowie
Na zakończenie jeszcze kilka osobistych refleksji. Ci, którzy przeżyli traumę II wojny światowej, mają pełną świadomość tragicznej sytuacji, w której byli zmuszeni brać udział. Dziś wiemy, że chyba nie była żadnej polskiej rodziny, która by nie straciła kogoś bliskiego. Przecież ta wojna, wywołana przez Niemcy, przyniosła tylko w Polsce blisko 6 milionów ofiar śmiertelnych. Wiele milionów Polaków straciło zdrowie i cały swój majątek. W tym miejscu godzi się wspomnieć, że po wojnie mama na swoim gospodarstwie zastała, jak wcześniej wspomniałem, tylko gołe mury domu mieszkalnego, obory i stodoły. Miała jeszcze jedną nadzieję, że z zakopanych w ogrodzie tuż przed wybuchem wojny skrzyń odzyska rodzinną bibliotekę. Niestety, po 5 latach w ziemi zastała tylko zmurszałe reszty kartek i popiół. A ja, na zawsze utraciłem nie tylko ten księgozbiór, ale także szereg bezcennych informacji, które tak dziś by się przydały do naszej rodowej Sagi. Dlatego zwiedzając, już jako człowiek dojrzały, wiele miejsc (przy okazji także obozów niemieckich oraz cmentarzy wojennych w Polsce, Niemczech, Włoszech, a nawet w Stanach Zjednoczonych A.P., oraz Japonii, która przecież tworzyła z Niemcami wojenną koalicję), wszędzie w moich uszach brzmiało jedno zdanie: Nigdy więcej wojny! To hasło doskonale rozumieją ci, którzy przeżyli wojenną katorgę i z nią związaną traumę. Wspomnienia z lat dziecięcych są tak silne, że do dziś, jak wcześniej wspomniałem, nie przemogłem mojej niechęci do zwiedzenia obozu w Potulicach. Nie zamierzam przeżywać wojennej traumy po raz drugi.

Jednak część młodego pokolenia, które nie miało kontaktów rodzinnych lub o słabej wiedzy historycznej, nie ma świadomości, co przyniosła II wojna światowa. Często słyszymy, że II wojnę światową wywołali jacyś faszyści. Do dziś na miejscu pochówku zmarłych w niemieckim Obozie Pracy w „Szmalcówce” w Toruniu, obok 8 granitowych tablic z nazwiskami 320 zmarłych (zamordowanych) tutaj dzieci (w tym moją siostrą – Salomeą Falkowską – 3,1 lat) jest pomnik z napisem: Dzieciom Polskim – Ofiarom Faszyzmu. I to jest przekłamanie, prawdopodobnie niezamierzone. Dziś, czyli na przełomie 2020 i 2021 r. często pisze się i mówi o faszystach rosyjskich, czesko-słowackich, bałkańskich, japońskich, niemieckich itp. Zatem na dobrą sprawę nie wiadomo, kim byli ci faszyści, którzy zamordowali ok. 400 dzieci i niemowląt, nie licząc dorosłych, w stosunkowo małym obozie, jakim była „Szmalcówka”. Nie wystarczy też dopisanie – faszyzmu hitlerowskiego. Trzeba wyraźnie, zwłaszcza młodemu pokoleniu, napisać i pozostawić w głębokiej pamięci na zawsze: to byli Niemcy, to byli niemieccy faszyści (Naziści), czyli obywatele Niemiec, cywilizowanego kraju europejskiego, który wywołał tylko w XX w. dwie wojny światowe. Na terenie Polski Niemcy zorganizowali blisko 5 tys. różnego rodzaju obozów (w tym obozów koncentracyjnych), więzień i aresztów. Straty Polski w wyniku II wojny światowej szacowane są na ok. 6 milionów obywateli i dotąd nie policzone straty materialne, kulturowe itp. Rekompensata, jaką otrzymała Polska od Niemiec w wysokości 2 mld euro, jest kwotą nie tyle symboliczną, ile bardziej niemoralnie niską, za skalę kaźni, tortur, eksperymentowania i mordowania narodu polskiego. „Miliony Polaków wciąż odczuwają piętno i skutki wojny, tysiące polskich miasteczek mają nieodbudowane budynki publiczne, szkoły, kościoły, zabytki (wg wypowiedzi A. Mularczyka, wiceprzewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy dla tygodnika „Sieci” nr 9/2021). Niemiecki historyk D. Schenk (2002) podaje, że w latach 1939-1945 w Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie (w skład którego wchodziła też Ziemia Lubawska) Niemcy zamordowali 53-61 tys. ludzi. Tylko w jednym powiecie Nowe Miasto Lubawskie w tym czasie zginęło ponad 2500 osób. Duże straty dotyczyły też substancji mieszkaniowej dwóch miast Ziemi Lubawskiej – Lubawa straciła ponad 80% zabudowy miasta, natomiast Nowe Miasto Lubawskie 20%. Liczba zniszczonych gospodarstw rolnych tylko w jednej gminie – Lubawa wieś wynosiła 445, czyli od 50-100% w poszczególnych wsiach, w stosunku do stanu z 1939 r. Tylko jedna diecezja chełmińska (do której należała m. in. Ziemia Lubawska) w ponurych dniach jesieni 1939 r. straciła 218 księży, a z uwięzionych w obozach koncentracyjnych zmarło ponad 80 księży i 12 w czasie działań wojennych (ks. W. Gajdus, Nr 20998 opowiada, 1962, s. 7-8).

W kościołach każdej parafii Ziemi Lubawskiej umieszczone są tablice pamiątkowe z nazwiskami ofiar z lat II wojny światowej i okupacji, z nazwiskami poległych, zaginionych, zmarłych w obozach pracy i rozstrzelanych, z prośbą o modlitwę. Wykaz mieszkańców, którzy stracili życie od września 1939 r. do sierpnia 1945 r., np. na pomniku ofiar II wojny światowej w Lubawie widnieje 100 nazwisk (wg innych źródeł zginęło ponad 400 osób); w parafii Nowe Miasto Lubawskie podaje się 154 nazwiska (Z. Karpus, 1992), parafia Łąkorz wymienia 85 nazwisk, parafia sampławska ma 74 ustalone nazwiska, parafia rożentalska (wg ks. A. Gajdusa, 2002), tylko z samego Rożentala wymienia 21 osób, w tym ks. Stefana Radtke. Warto prześledzić drogę męczeństwa tego proboszcza rożentalskiego: aresztowany 5.IX.1939 r., przeszedł więzienia w: NML, Brodnicy, Olsztynku, Rypinie, Oborach, Grudziądzu, obozy koncentracyjne w Stutthofie i Sachsenhausen, gdzie zmarł 19.X.1940 r. W parafii Mroczno jest takich nazwisk 74 (łącznie z uzupełnieniami A. Koreckiego 2003, s. 337). I tutaj chciałbym dodać refleksje osobistą. Mój wujek – ks. Teofil Falkowski, pochodzący z tej parafii, został aresztowany 18.X.1939 r. i osadzony najpierw w Forcie VII w Toruniu, a następnie był więziony w Stutthofie, Sachsenhausen, Dachau i zagazowany w austriackim obozie Hartheim k. Linzu 5.IX.1942 r. (T. Musioł 1968). W latach 1940-1944 zamordowano tu 30 tys. osób. Nie pomogły interwencje o jego uwolnienie do samego Rudolfa Hessa (28.X.1940 r.), skierowane przez niemieckich parafian z Kościoła pw. św. Jakuba w Toruniu, gdzie pełnił przez 7 lat posługę kapłańską przed jego aresztowaniem. W ostatnim liście z 2 sierpnia 1942 r. do rodziny, jeszcze z Dachau, pisał m. in.: „Wiadomość o chorobie ukochanej Mamy głęboko mnie dotknęła. Tylko dobremu Bogu możemy zawdzięczać, że ona z tej choroby do zdrowia powróciła… Z niecierpliwością oczekuję od Was następnego listu… Z najlepszymi życzeniami i pozdrowieniami zostaje wasz oddany syn i brat – Teofil”. Miesiąc wcześniej napisał, że sam nie czuje się dobrze, "ale nie martwcie się o mnie". I na koniec dodał: „Każdy musi być przygotowany na ofiarę, którą mu życie przyniesie”.

I na zakończenie jeszcze jedna refleksja. Ostatnim komendantem Szmalcówki (było ich łącznie 4) był Willy Ehlert, który po II wojnie światowej zamieszkał w Oldenburgu, gdzie zmarł w 1995 r., dożywając bez kary, słusznego wieku. W tym samym Oldenburgu, młody pracownik tutejszego Uniwersytetu w rozmowie ze mną w 1985 r. powiedział: „Co wy, Polacy, tyle mówicie o II wojnie światowej. To było i przeminęło!”. W pierwszej chwili przypomniał mi się wiersz polskiego wieszcza – Adama Asnyka z 1877 r.:
„Trzeba z Żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe:
A nie w uwiędłych laurów liść,
Z uporem stroić głowę!
Wy nie cofnięcie życia fal!
Nic skargi nie pomogą,
Bezsilny gniew, próżny żal,
Świat pójdzie swoją drogą.
I w tym momencie pomyślałem sobie, że on chyba ma rację. Tak, można mieć rację, jeśli nie ma się zielonego pojęcia, co znaczy wojna, co znaczy cierpienie i śmierć wielu milionów Polaków? I wreszcie, co znaczy brak pamięci lub niewiedza. Dość szybko przypomniały mi się słowa pierwszego Marszałka Polski – Józefa Piłsudskiego, które, żeby było dobrze zrozumiane, wypowiedziałem młodemu uczonemu po niemiecku:
"Naród, który traci pamięć,
Przestaje być narodem,
A staje się jedynie zbiorem ludzi,
Czasowo zajmującym dane terytorium".
Myślę, że młody naukowiec dobrze przemyśli każdą swoją następną wypowiedź – nie tylko na temat wojny światowej, i nie tylko skierowaną do Polaka.
Dzięki naszej bohaterskiej mamie szczęśliwie przeżyłem dwa obozy niemieckie, gdzie na szczęście nie było krematoriów, ale sposób wyniszczenia Polaków był wszędzie podobny i prowadził do znanych konsekwencji.

Jan Falkowski
red. eka

Fot. archiwum prywatne



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5