Dlaczego rolnicy protestują?

2020-10-10 12:00:00(ost. akt: 2020-10-11 11:57:26)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

W minioną środę w Sampławie protestowali rolnicy. Wyszli na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec „Piątki dla zwierząt”. Podobne protesty odbywały się w całej Polsce.
,,Piątka dla zwierząt” przewiduje między innymi zakaz hodowli zwierząt futerkowych, ograniczenie uboju rytualnego oraz zwiększenie uprawnień dla organizacji prozwierzęcych. Zapowiedziany przez partię rządzącą zakaz oznacza koniec dobrze prosperującej branży i likwidację wielu polskich hodowli oraz wzrost bezrobocia. Projekt ogranicza także ubój rytualny. Ustawa jest szeroko krytykowana przez polityków i rolników.
Kilkanaście dni temu rolnicy protestowali w Warszawie. Kolejnym krokiem było zorganizowanie protestów lokalnie. To doskonała okazja, aby przybliżyć problem pozostałym grupom społecznym. Biorąc pod uwagę główne hasła „Piątki dla zwierząt” dotyczące np. hodowli zwierząt futerkowych czy uboju rytualnego, pada pytanie czy to dotyczy rolników z powiatu nowomiejskiego. Zapytaliśmy o to samych zainteresowanych, rolników z powiatu, którzy tłumaczą ścisłe powiązania wszystkich gałęzi rolnictwa, a w tym przypadku także bardzo wielu dziedzin gospodarki, która w obliczu „piątki dla zwierząt” jest zagrożona.
Jak tłumaczy Danuta Ewa Mazurkiewicz, nie trzeba hodować zwierząt futerkowych, aby na propozycji ustawy ucierpieć.
- Przecież te zwierzęta futerkowe zjadają odpady drobiowe, zatem zlikwidowanie ich hodowli z łańcucha rolnictwa, uderzy także w hodowców drobiu. To w wielkim skrócie, bo za wszelkimi ograniczeniami w działaności rolnej, pojawia się cała masa kolejnych. To wszystko jest jednym wiekim łańcuchem powiązań - tłumaczy Danuta Ewa Mazurkiewicz - Dopóki będzie popyt na futra to także będzie ich hodowla. To rynek zbytu reguluje potrzebę hodowli.
Warto podkreślić, że to samo dotyczy hodowli zwierząt przeznaczonych na ubój rytualny . Likwidacja tej gałęzi rolnictwa pociągnie za sobą zniszczenie kolejnych, zależnych podmiotów. Ten problem akcentuje także Mikołaj Giziewski.
- Ograniczenie uboju spowoduje katastrofalne skutki ekonomiczne nie tylko dla hodowców, ale wszystkich gałęzi związanych z rolnictwem i hodowlą. Nagły spadek popytu (bo eksport z uboju rytualnego) poskutkuje szokiem podażowo - popytowym. I tak już niskie ceny runą jeszcze bardziej, a hodowcy upadną, ciągnąc za sobą firmy z którymi współpracowali - tłumaczy Mikołaj Giziewski - Dotkliwe skutki ekonomiczne nie ominą też producentów roślin. Znaczny spadek hodowli równa się znacznemu spadkowi popytu na zboża, a to doprowadzi do załamania cenowego rynku zbóż.
Pandemia koronawirusa doprowadziła do sytuacji, że kilogram kurczaka w markecie kosztował 2,19. Łatwo sobie wyobrazić, że hodowca sprzedał to mięso poniżej ceny produkcji.
- My do swojej pracy w tym momencie dokładamy. Regulowanie cen na rynku uderza najbardziej w hodowców, którzy są przecież zależni od dostawcy pasz i wielu innych podmiotów - mówi Danuta Ewa Mazurkiewicz. - Łatwo się domyśleć, że „piątka dla zwierząt” to pewnego rodzaju prezent dla rolników z Niemiec czy Francji, którzy tylko czekają, aby wypełnić lukę po polskich rolnikach w międzynarodowym obrocie rolno-zwierzęcym. Nie możemy pozwolić na to, aby rząd nas degradował i w konsekwencji eliminował. Tym bardziej to przykre, bo dobrze pamiętamy pochwały, że dzięki rolnikom, Polska ma stabilną sytuację żywieniową. Chyba jednak nie do końca tak rządzący myślą, skoro fundują nam zabójcze ustawy.
- Ostatecznie, negatywne skutki odczują konsumenci, którzy po zniszczeniu polskiego rolnictwa będą kupować z marketów mięso, które jest starsze, głęboko mrożone, ściągnięte z zachodu, którego już nikt nie chciał lub sprowadzane owoce i warzywa na maksa naładowane chemikaliami - mówi Mikołaj Giziewski. - My po prostu nie będziemy mogli tej żywności produkować.
Problemem w Polsce jest sam akt hodowli. Pojawiają się organizacje, ludzie, którzy walczą o prawa zwierząt. Od zarania dziejów człowiek jadł zwierzęta i nic tego nie zmieni. Ludzi na Ziemi jest tak dużo, że trzeba prowadzić hodowle, aby zapewnić człowiekowi byt. To zupełnie naturalny proces. Zwierzęta przeznaczone na rzeź, po to aby trafić na nasze talerze rodzą się właśnie po to, aby w stosownym czasie zostać zabitymi. Brzmi drastycznie, ale tak się dzieje od zawsze i nie bójmy się mówić o tym głośno. Zapytajmy lepiej, czy nasza wola życia w chwili wielkiego głodu pozwoliłaby zrezygnować ze zdobycia żywności, kosztem życia zwierzęcia? Inną kwestią jest los zwierząt hodowlanych. I tu sprawę należy oddać stosownym instytucjom, doświadczonym służbom, które i tak do tej pory kontrole prowadziły. O tym także mówi Mikołaj Giziewski, podkreślając, że zapisem budzącym bardzo wiele kontrowersji, jest nadanie prawa wejścia, jakimś nie do końca określonym organizacjom ochraniającym zwierzęta, rewizji a nawet odbioru zwierząt z gospodarstwa, tylko na podstawie nieokreślonych sztywno, nieznanych nikomu i zupełnie subiektywnych ocen.
- W czasach szalejącego ASF i pojawiającej się sezonowo grypie ptaków, wpuszczenie kogokolwiek, prócz koniecznej obsługi fermy i opiekującego się zwierzątkami lekarza weterynarii (którzy świetnie wiedzą jak się zachowywać w kontekście zagrożeń wirusowych i innych) jest skrajnie nieodpowiedzialnym posunięciem, które właśnie może zafundować zwierzętom chorobę, cierpienie a właścicielowi straty - tłumaczy pan Giziewski. - To jest tak, jak by każdy z ulicy miał pełne prawo wejść do kuchni, sprawdzić np. czy gospodyni dobrze gotuje obiad dla własnego dziecka, a w razie gdyby kontrolerowi nie smakował – zabrał dziecko!
Wychodzimy z założenia, że wszyscy hodowcy dopuszczają się łamania praw zwierząt. Jednak czy uchybienie w jednym czy dwóch gospodarstwach, kładzie piętn o na wszystkich?
- Niech każdy szczerze odpowie sam sobie, w jakim zakładzie produkcyjnym, firmie, szkole czy szpitalu nie zdarzyło się nawet jedno uchybienie? - pyta pan Giziewski - Dobrze wiemy, że takowe może być łatwo rozdmuchane, i wykorzystane. Jednak znakomita większość hodowców kocha i pielęgnuje zwierzęta , one są ich pasją, że je lubią i kochają. A jeśli nawet nie stanowią one ich największej życiowej pasji, oczywiste jest, że każdy dokłada wszelkich starań aby jego uprawy czy hodowle był jak najlepiej zaopiekowane, celem osiągnięcia korzyści. Każdy, kto choć trochę orientuje się w hodowli, wie że poprzez zaniedbania jest się wypychanym z rynku przez konkurencję! - podkreśla Mikołaj Giziewski.
Sytuacja rolników w kontekście „piątki dla zwierząt” budzi wiele kontrowersji. Coś, co w założeniu miało być prezentem dla zwierząt, stanie się absurdalnym zapisem uderzającym w rolników, którzy właśnie poprzez zwierzęta zapewniają byt. Zatem docelowo to uderzy przede wszystkim w drugiego człowieka
- Jak to możliwe, że jest tylu obrońców zwierząt, a nie ma właściwych obrońców człowieka - pyta pani Danuta Ewa Mazurkiewicz - Mamy wytyczne jakiej wielkości ma być boks dla psa, a często w maleńkich mieszkaniach przebywa wieloosobowa rodzina. Czy nie powinien rząd uregulować ilości metrów kwadratowych na jednego mieszkańca?
Cała długa lista pytań i odpowiedzi, w najbliższym czasie będzie się pojawiać w przestrzeni publicznej. Jednak należy pamiętać, że rolnik walczący o swoje prawa, w rzeczywistości staje w obronie bytu wszystkich obywateli. Dlatego 7 października, rolnicy wyszli na ulice.
- Zebraliśmy się, aby przeciwstawić się ustawie mającej pozornie chronić zwierzęta - podsumowuje Mikołaj Giziewski - Zupełnie kłamliwie prezentowany jest obraz polskich hodowców, którzy są pokazani jako osoby dręczące własne zwierzęta. Co jest rzekomym pretekstem uzasadniającym ustawę o ochronie zwierząt. To, że zwierzęta są źle przez nas traktowane jest nieprawdą, a podstawą do tych oszczerstw są przypadki niezwykle rzadkie, wyciągnięte z kontekstu i przedstawione w wyolbrzymieniu totalnym.
Czy walka rolników okaże się skuteczna? Czy rządzący pochylą się ponownie nad ustawą?
Krytyki pomysłom rządowym, w emocjonalnym wystąpieniu nie skąpił poseł Zbigniew Ziejewski, który sam jest przedsiębiorcą rolnym i gospodaruje na Warmii i Mazurach. Parlamentarzysta wskazywał nie tylko na fakt uderzenia w podstawy działania hodowców zwierząt futerkowych, ale przede wszystkim na dramatyczne efekty dla całej gospodarki.
— Ta ustawa jest zła. Nikt się nie spodziewał w Sejmie, szczególnie politycy PSL i Konfederacji, że ta ustawa ujrzy światło dzienne. Przynosi ona ogromne straty dla polskiego eksportu. My w 2019 r. z eksportu mieliśmy 235 mld zł. Stanowi to 32 mld dla rolnictwa. Jeżeli my teraz przerwiemy eksport, rynek tego nie będzie w stanie przyjąć. Polscy rolnicy będą bankrutować – mówił poseł Zbigniew Ziejewski.
Parlamentarzysta PSL wskazywał również na uderzające w rolników rozwiązania ukryte w piątce dla zwierząt. Mówił między innymi o psach trzymanych na łańcuchu, które przecież są domownikami gospodarzy, a mogą być podstawą ingerencji organizacji pro-zwierzęcych w gospodarstwie. Parlamentarzysta nie zostawił suchej nitki na pomysłach rządowych podkreślając, że “dobrostan”, o którym tak szeroko mówi się przy dyskusjach o rolnictwie powinien dotyczyć nie tylko zwierząt, ale przede wszystkim ludzi.

Alina Laskowska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. nrm #2984110 | 10.10.*.* 11 paź 2020 14:54

    Hodowcy schowali się za plecami rolników i nimi manipulują, to przykre bo zawsze ktoś próbuje osiągać zyski dla siebie wykorzytując naiwność innych, wstyd , takie zachowania są egoistyczne

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5