Na czele całej akcji plebiscytowej nie mogło zabraknąć Lubawy

2020-07-11 10:53:13(ost. akt: 2020-07-11 10:54:42)
Tak wyglądała ul. Lidzbarska, dzisiejsza 19. Stycznia, przed stu laty. Wówczas nosiła nazwę Lautenburger Strasse

Tak wyglądała ul. Lidzbarska, dzisiejsza 19. Stycznia, przed stu laty. Wówczas nosiła nazwę Lautenburger Strasse

Autor zdjęcia: Archiwum śp. Bernarda Jacka Standary

Plebiscyt na Warmii, Mazurach i Powiślu został przeprowadzony 11 lipca 1920 roku w wyniku ustaleń traktatu pokojowego w Wersalu (kończącego I wojnę światową). Jego celem było ustalenie przynależności terytorialnej obszarów, które – według strony polskiej – ze względów historycznych oraz etnicznych powinny zostać przyznane odradzającej się Rzeczypospolitej. Wynik plebiscytu okazał się z wielu względów niekorzystnych dla Polski. Wpływ na to miały czynniki zewnętrzne, takie jak tocząca się wojna polsko-bolszewicka, intensywna i często niezgodna z prawem działalność administracji i ludności niemieckiej, a także nasilona przez kilkadziesiąt lat akcja germanizacyjna. Do Polski powróciło tylko kilka przygranicznych miejscowości. Bernard Jacek Standara pozostawił po sobie notatki zwierające wspomnienia ważnych wydarzeń ze swojego życia, swojej rodziny i społeczności lokalnej. W cyklu pod nazwą: "Z mojego sztambucha" znajdujemy opisy wydarzeń związanych z plebiscytem na Warmi i Mazurach. W setną rocznicę tych wydarzeń wracamy do sztambucha Bernarda Standary.
LUBAWA W PLEBISTYCIE

Na czele całej akcji plebiscytowej nie mogło zabraknąć Lubawy bowiem właśnie to miasteczko było od wieków stolicą tej ziemi. Dzisiaj, kiedy obcy tak bardzo lubią nas dzielić, niejeden ma wątpliwości, czy mieszkają do Lubawy bliżej lub dalej jest jeszcze jej synem. Kochani, wszyscy którzy tu mieszkamy jesteśmy córkami i synami Matki naszej Ziemi Lubawskiej, każdy kto bowiem na tej ziemi choćby tylko raz zostawił swój ślad, z gorącym sercem, już jest lubawianką lub lubawianinem. Nic więc dziwnego, że w okresie plebiscytu również i w Lubawie panowały gorące dni. Wielu mieszkańców miasta i okolicznych wsi podejmowało na terenach plebiscytowych działaność agitatorską. Szefem propagandy przy Warmińskim Komitecie Plebiscytowym w Kwidzyniu mianowany został Konstanty Dąbkowski, działacz niepośledniej miary, redaktor "Gazety Robotniczej" przed pierwszą wojną światową, później redaktor czasopisma "Weckruf im Osten" redagowanego w jeżyku niemieckim, lecz w duchu bojowo - polskim. Jako szef propagandy Dąbkowski staczał w czasie plebiscytu ciężkie i zacięte boje z członkiem Komisji Alienackiej, Włochem Angelo Pavio, starym krętaczem politycznym, nieprzychylnie usposobionym do ludności polskiej. W lubawskiej aptece "Pod orłem", która w czasie plebiscytu stanowiła centrum życia polskiego, wrzało jak w ulu. Aptekarz Stanisław Wolski, komendant "Sokoła", który przed rokiem przewodniczył tajnej organizacji wojskowej mającej wywołać powstanie, kierował całą zgromadzoną broń i amunicję na Mazury. Przewoził ją między innymi w największej konspiracji, Józef Wydorski z Pasymia, skazany później przez sąd niemiecki na karę śmierci, który ocalał jedynie dzięki wymianie więźniów niemieckich skazanych w Polsce. Nie tracił z pola widzenia spraw plebiscytowych, wychodzący w Lubawie "Głos Lubawski" . Niemal w każdym numerze ukazywały się informacje o kampanii plebiscytowej i szalejącym na Mazurach terrorze...
[...]
Po przegranym plebistycie wielu Polaków znalazło w Lubawie i okolicy schronienie po tym trudnym okresie. Wsie lubawskie napełniły się ludnością z pogranicza ostródzkiego, która nie chciała żyć dłużej pod rządami pruskimi i w drodze wymiany gospodarstw osiedliła się na pograniczu lubawskim. Pamiętam te sprawy z opowiadań mojego dziadka Franciszka Dembka, który po przegranym plebistycie w Kuczwałach, w powiecie suskim, przesiedlił się wraz z sąsiadami będącymi w podobnej sytuacji do Szczepanek koło Jabłonowa Pomorskiego. Tam wszyscy pozamieniali się z Niemcami gospodarstwami, którzy przenieśli się na tereny pozostające pod Niemcami. Trudno było bo wszyscy Polacy tam się urodzili i mieszkali od wieków. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że przesiedlanie najlepszym lekarstwem na politykę nie jest, bowiem człowiek jak ptak najlepiej czuje się na swoim obszarze etnicznym, tam gdzie żyli jego przodkowie.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5