Wracają po latach...Gawędy Klimka z Dybzaka!

2020-06-13 12:00:00(ost. akt: 2020-06-14 08:49:32)

Autor zdjęcia: archiwum

Stosunek do gwary u większości użytkowników jest obojętny. Próbą podtrzymania jej, jako ważnego elementu folkloru regionu są teksty Bernarda Standary z Lubawy, autora cyklu: Gawędy Klimka z Dybzaka. Z przyjemnością do nich wracamy!
KAMIONKA

Jo, czas wej leci tak fatko jak z bicza trzasł. Minęły wieta już Zielone Świątki, a po nich Boże Ciało. Do tego wieta maj to zrazu boł chłodny i deszczowy, że co przepadziwsze gzuby musiały siedzieć w chałupie, zaczon Klimek. Mocniejsze zaś jak już wyrwały się na dwór to powracały do chałupy ochlapane od stóp do głów, bo wej była breja więc kobiety miały z nimi pełne ręce roboty. "Mokio" - narzekał mały Maksik - przyleciwaszy cały zmoczony do babci Tereni.
Babcia fatko rozebrała wnuczka, wyterła suchym ręcznikiem, a potem tak fatko przebrała w suchą piżamkę, ze nawet matka gzuba ajwtego nie spostrzegła. Kiedy maluch picek jamrował pogłaskała go po główce i rzekła - nie płacz niech picek popada, suchy marzec mokry maj będzie gumno niby gaj, i zanim mu wyperswadowała co to je gumno, a co gaj Maksik już spał u babci pod pierzyną. Najmłodsi harcerze czyli zuchy, którzy z powodu ciągłego deszczy wybierali się na wycieczkę jak sójka za morze, czekając na lepszą pogodę darły się wniebogłosy śpiewając: Słoneczko nasze rozchmurz pyska, bo nie do twarzy ci w chmurzyskach, słoneczko nasze rozchmurz się, maszerować z tobą będzie lżej. Niestety zamiast słońca z chmury zagrzmiało, a potem lunęło jak z cebra. Zaraz więc po deszczu zrezygnowany wódz zuchów rozpuścił zawiedzionych zuchów nazad do dom. Tak wej pod wieczór przyjechała do nas na kole, aż z Grabowskiego Przedmieścia, Borusowa, narzekając, że chyba dosięgła ją kara boska bo wej jastrząb porwał znowuj kurczaka, - Nie masz flinty abo jakiejś starej fuzyji - spytała Klimka, bo on cudak zza lasu zmrowioł się na moje kurczaki. Klimek rozposter ręce i rzekł - nigdy wej nie byłem raubszycem, ani nawet tak na jajtę nie chodziołem więc niczego takiego ni móm odpowiedział, pomódl się do świętego Franciszka, patrona wszelkiej żywioły, może wej onemu jastrzębiowi jakiegoś inszego futru ześle, tera to wej nawet mój kolega emerytowany leśny Bylica flinty nie trzyma bo amunicja je droższa od szpeku. - Trzymaj kurczaki pod siecią, a kulkę zamiast obdzować za łapę puść luzem, raz wej byłam się poredzić nawet naszego emerytowanego rechtora. Wlazłam do sadku, a awajten siedział na pieńku i czytał jakąś grubalachną księgę, zamiast pilnować gościaków, a tym czasem lisek gósiaka ciepnął. Rozmaicie wieta z tym bywa. Raz wej w kurniku u Bylicy ni stąd ni z owąd zaczena hauzerować kuna kamionka. Zabij ją nakazała mi kobieta. Chcesz to chodźwa razem. Kiedy Bylicowie przyszli na rozwalone felzy po starym moście i zaczaili się niedaleko parowy obaczyli kiele kamieni małe łebki i błyszczące ślepki - dycht jak ulepione z wypalonej gliny. A gdzie stara spytała Bylicowa - widać poszła na jajtę, a małe czekają na żercie - takich małych zabijać ciężki grzech bo to też czyjeś dzieci - zakończoł Klimek. "Bejotes"
gumno - klepisko
jajta - polowanie
raubszyc - słonina


Bernard Jacek Standara był nauczycielem, prężnie prowadził lubawską drużynę harcerską, był redaktorem i lubawianinem, który chyba najaktywniej propagował gwarę lubawską. Na łamach "Głosu Lubawskiego" przedstawiał cykl "Gawęd Klimka z Dybzaka", czyli zabawnych historyjek pisanych właśnie miejscową gwarą.
Był lokalnym patriotą, a Lubawę i Ziemię Lubawską po prostu kochał. Zmarł 6 marca 2014 roku.


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W piątkowym (12 czerwca) wydaniu m.in.

Pistolet wyłowiony z Łyny
Przypadkowe sprzątanie dna Łyny w Olsztynie ujawniło niecodzienne odkrycie. Stało się to za sprawą pasjonata z magnesem neodymowym ręku, który wykorzystał wolny czas na posprzątanie rzeki.

Nasz trudny rynek pracy
W których powiatach i w jakich branżach nie brakuje ofert pracy, a gdzie najszybciej rośnie bezrobocie? Sprawdziliśmy.


Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.Synu, zniszczyłeś swoje i moje życie
Pani Hanna nie miała szczęścia w życiu. W rodzinnym domu panowała bieda, mąż okazał się alkoholikiem, który nie tylko przepijał wypłatę, ale też bił i wyzywał. Myślała, że syn będzie jej wsparciem. Stało się jednak inaczej. Dziś pani Hanna opiekuje się swoim niepełnosprawnym synem.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5