Miarą dobrego człowieka nie powinien być jedynie status społeczny

2020-05-19 12:00:00(ost. akt: 2020-05-20 10:53:59)

Autor zdjęcia: archiwum Gabrieli Kołeckiej

Pomaga innym, angażuje się w akcje charytatywne, wkłada czas i serce w działalność na rzecz drugiego człowieka. Zadaje trudne pytania, pokazuje jak dzielić się kawałkiem siebie, nie patrząc na trudności. Jej szczęściem jest szczęście innych.
Gabriela Kołecka, na łamach Głosu Lubawskiego, gościła nie raz. Za każdym razem, zarażając inne osoby niesieniem pomocy słabszym i biedniejszym. Swoim przykładem i podejściem do świata pokazuje, że warto pomagać i uczy jak to robić. To także osoba o wielkim sercu, spełniająca się w życiu i mająca ogromny wpływ na życie innych osób. Przy tym ze świetnym poczuciem humoru i ogromnym dystansem do siebie. Jak sama mówi, jest gadułą i chciałaby wzbudzić w ludziach trochę refleksji i weryfikacji swoich zachowań.
- Pomaganie stało się, w ostatnim czasie, sporą i jawną częścią mojego życia. Nie robię tego dla poklasku czy z pychy, robię bo „mogę”. Nie szukam też okazji do pomocy. Zwyczajnie, po chwili konsternacji ustosunkowuję się do sytuacji, która stanęła na mojej drodze - opowiada Gabriela Kołecka - Chciałabym podzielić się tym, jak różne bodźce mogą wpłynąć na to, że pomagamy. Podzielić się też tym, jak zaistniałe, trudne okoliczności warto przekuć w coś pozytywnego.
Pani Gabriela, od wielu miesięcy jest także mocno zaangażowana w pomoc mieszkańcom Madagaskaru. Inspiracją do tej pomocy była i nadal jest znajomość z Danielem Kasprowiczem, świeckim misjonarzem z Rybna. Daniel od kilku lat pomaga mieszkańcom z dalekiej Afryki.
- Minął właśnie rok, gdy podczas akcji ,,Kaszka dla Malgaszka" wysłaliśmy z Lubawy trzydzieści jeden, 20 kilogramowych kartonów pełnych środków medycznych i żywności dla dzieci z Madagaskaru - opowiada pani Gabrysia.
Potem lawina inicjatyw porwała panią Gabrielę, czyniąc dobro i angażując wiele osób do wspólnej walki o innych i dla innych. Imponujące działania to najlepszy wzór do naśladowania.
- Od tamtej pory, na terenie Lubawy, byłam inicjatorką zbierania pluszaków dla dzieci z Centrum Zdrowia Dziecka, przyłączając się do do akcji ,,Pomóż się przytulić”. Zostałam wolontariuszką w CZD rozpoczynając współpracę z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. Brałam czynny udział w organizacji imprez charytatywnych na rzecz chorej na SMA1 Julki Rówczyńskiej, a od roku wspieram budowę szpitala dla kobiet na Madagaskarze, szyjąc siateczki wielorazowego użytku do warzyw i owoców. Można je kupić na stronie "Daj piąteczkę za siateczkę" - opowiada pani Gabriela.
To jej największe działania, ale jak sama mówi, tych drobnych, aczkolwiek równie ważnych jest cała masa. Nie ma wątpliwości, że każda pomoc, na mniejszą bądź większą skalę, jest na wagę złota. Wie o tym Gabriela Kołecka, a także wiele osób, które z nią działały.
- Nie mogę pominąć najważniejszego aspektu całej działalności, cudownych ludzi, bez których żadna akcja pomocowa nie skończyłaby się sukcesem. Mogłabym tu wymieniać ogrom osób, młodzieży, a nawet dzieci, które z ogromnym zaangażowaniem oddawały cząstkę siebie dla innych. W różnych okolicznościach i wszelakimi sposobami ( na miarę swoich możliwości ), jawnie lub z domowego zacisza wspierali jak mogli - opowiada pani Gabriela i dodaje - Jestem pełna wewnętrznej dumy, że jest wśród nas tyle wspaniałych osób w czasach, kiedy o ludziach ogólnie mówi się źle. Rozumiem, że nie każdy ma odwagę upubliczniać się ze swoją pomocą, zdając sobie sprawę, że może zostać posądzony o potrzebę poklasku lub przed obawą porażki. Mnie stać na ten strach. Po latach doświadczeń, mając świadomość swojej niedoskonałości, pragnę uczyć się na błędach własnych i innych, aby każdego dnia starać się być lepszym człowiekiem, niż byłam wczoraj. Aby zostawić po sobie choć centymetr lepszego świata.
Tak, świat jest zdecydowanie lepszy dzięki takim osobom jak Gabriela Kołecka. Warto spojrzeć jej oczami, czyli jak?
- Przeglądając portal społecznościowy Facebook, natykam się często na post o takiej treści "Wychowano mnie tak, aby sprzątaczce okazywać ten sam szacunek co prezesowi firmy". Zdawało by się post mówiący o oczywistości, prawda? Mi jednak za każdym razem przychodzi refleksja, a nawet dwie. Często wyrażam swoje opinie w komentarzach, będąc osobą otwartą z własnymi poglądami, nie udaję, że nie ma mnie w sieci. Komentując, stwarzam też możliwość do poznania argumentów drugiej strony ( które mogą mnie przecież przekonać ). Reaguję i nie blokuję ludzi, bo jest dla mnie oczywistością, że jesteśmy różni i mamy prawo różnie myśleć. Jednak zawsze pod warunkiem, że nie obrażamy się wzajemnie.
Proste prawda? Zatem czy proste będzie udzielenie odpowiedzi na pytania stawiane przez Gabrielę?
- Każdy z nas chce być dobrym człowiekiem, cudownie prawda? Tak wielu ludzi z dumą umieszcza wyżej wymieniony post na swojej tablicy, identyfikując się z tym stwierdzeniem. Można by pomyśleć, ze nie ważne w jakich butach chodzą, bo liczy się dla nich jaki ślad po sobie zostawią. Brzmi idealnie prawda?
A co, jeśli ręce sprzątaczki są ciemnoskóre? Jeśli to matka imigrantka próbująca utrzymać przy życiu swoją rodzinę? Co, jeśli prezes firmy po skończonej pracy zapuka do waszych drzwi jako świadek Jehowy? Co, jeśli na pana, który sprząta wasze osiedle nie czeka z obiadem pani tylko drugi pan? Co, gdybyśmy wiedzieli o nich więcej? Czy rasa, orientacja jak i wyznanie, nie będą powodem do pogardy? - pyta Gabriela Kołecka
To trudne pytania, pokazujące, że wbrew deklaracjom szacunek i tolerancja wciąż mają zbyt wiele granic. Wciąż istnieje „jakieś ale”. Pomaganie ma wiele twarzy, tolerancja i akceptacja są jednymi z nich. Przecież nikt nie zrobi się czarny, kiedy zrobi zakupy, będącej na kwarantannie z powodu koronawirusa, czarnoskórej osobie. Nikt nie zmieni orientacji, od okazania szacunku komuś, kto kocha inaczej. Wspólna rozmowa ze świadkiem Jehowy, nie musi oznaczać zmiany wyznania, a może być dowodem na utwierdzenie się, że jesteśmy we właściwym miejscu. Nie musi nam się wszystko podobać i nie musimy się z tym zgadzać. Jednak miarą dobrego człowieka powinno być coś więcej niż status społeczny. Nikt z nas nie jest doskonały, nasze emocje są po to, abyśmy przeżywali życie dosłownie. Nie jest dobrze, kiedy na czele naszych emocji jest nienawiść i złość, oraz roszczenie, aby wszyscy żyli podobnie jak my - wyjaśnia Gabrysia, mając nadzieję, że skłania do refleksji. Pomoc wymierna jest widoczna, policzalna i zawsze potrzebna. Jednak czym jest otwarty portfel bez otwartego serca?
- Spotykam tak wielu ludzi gotowych pomagać, że czasami jestem zdumiona. Zdarza się, że nie ja jestem pomysłodawczynią pomysłu na pomaganie, a jedynie idę za wskazówką, bo mam odwagę się bać. Bać się, że mi nie wyjdzie, że to za duże obciążenie psychiczne, że nie ogarnę czasowo i w końcu, że ktoś posądzi mnie o próżność i zarozumialstwo. Jednak, co ma większe znaczenie? Zachowując właściwą hierarchię wartości, biorąc pod uwagę, że mam przywódczy charakter, że jestem komunikatywna i będę starać się udźwignąć nieprzychylne opinie, wchodzę w temat i pomagam - mówi Gabriela.
To moment, na którym najbardziej Gabrieli Kołeckiej zależało. Na skłonieniu do refleksji, na dodaniu odwagi, nad zadumą i rozejrzeniem się dookoła. Do nabrania odwagi w bezinteresownym wyciąganiu pomocnej dłoni. To lekcja, która może zdecydowanie wzbogacić życie innych, a przede wszystkim własne.
- W tym miejscu zachęcam wszystkich, aby dzielili się kawałkiem siebie z innymi, nie patrząc na trudności z tym związane. Potrzebujących jest ogrom, sami sobie nie poradzą, a razem możemy więcej. Nie jestem filozofem, ale mam własne przemyślenia i doświadczenie mnie w nich utwierdza. Jeśli lewa ręka wie, że prawa czyni dobro, to razem udźwigną znacznie więcej. Prawa ręka w ukryciu zdziała niewiele - mówi Gabrysia i dodaje - Trzeba pomóc dzieciom chorym i krzywdzonym, tym daleko, którym towarzyszy śmierć z głodu lub niedożywienia, a bez nas nie maja szans. Bieda i odległość nie zabija nadziei. Nie skupiajmy się na sobie, zawsze jest się czym podzielić. Może to być czas. Pomaganie, to nie tylko akcje pomocowe, a bodźcami do nich nie zawsze jest prośba potrzebującego.
W ostatnim czasie sporo było sytuacji w przestrzeni publicznej, gdy osoby potrzebujące lub pomagające, spotykały się z hejtem, oszczerstwami i atakami. W pierwszym momencie, zapewne budzi się zwątpienie, strach, chęć wycofania. Jednak życie toczy się dalej, walka o zdrowie czy życie dziecka trwa, a wszystko co złe w ostateczności motywuje jeszcze bardziej do działania. Podobnie było w życiu Gabrieli, trudne doświadczenie pociągnęło za sobą mnóstwo fantastycznych działań.
- Bodźcem do wolontariatu w CZD był pewien nieprzychylny komentarz, pośrednio do mnie skierowany. Komentarz, w którym autor kierował mnie do specjalisty, jeśli mam ze sobą problemy. Oczywiście autor tego wpisu, nie pokusił się, aby poznać sytuację, którą skomentował właśnie w ten sposób. Ten komentarz, choć bolesny i niesłuszny, zapoczątkował moją współpracę z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. Dokonałam wyboru, czy chcę się skupiać na złych i krzywdzących emocjach, czy przekierować je na dobre tory, korzystając z rady i udając się do specjalistów. Dziś z perspektywy czasu, zdecydowanie stwierdzam, że warto myśleć pozytywnie i zamienić w dobro to, co może nas zniszczyć.
Gabriela Kołecka, na co dzień opiekuje się dziećmi, jest nianią, a raczej ciocią. Jej pasją jest krawiectwo. Izolacja z powodu koronawirusa, wywróciła do góry nogami wiele aspektów życia, także Gabrieli.
- Otaczający nas wirus COVID-19 nie pozwolił mi spełniać się zawodowo, nie mogę pracować z dziećmi, ale nie jest czasem zmarnowanym. Jestem niezmiennie mocno zapracowana. Przekierowałam energie na inny tor. Bardzo tęsknie do moich podopiecznych, do ich przytulasków, psot i uśmiechów. To dla nich, w pierwszej kolejności zajęłam się w tym czasie odświeżeniem pomieszczeń. Przygotowałam nowe prace do wspólnej nauki i zabawy. Ponadto prowadzimy dalej zbiórkę na budowę szpitala na Madagaskarze, zajmując się licytacjami na profilu facebookowym. Jest też więcej czasu, aby pomyśleć o odzyskiwaniu wody, zadbanie o obejście wokół domu, aby stworzyć przyjazne warunki wszystkim stworzeniom - opowiada Gabrysia dzieląc się swoimi planami i marzeniami - Myślę o akacji charytatywnej, miedzy innymi dla kilkumiesięcznej chorej Alicji, mieszkanki naszego miasteczka.
Wciąż trwa wyścig z czasem, walka o lepsze jutro dla osób w dalekiej Afryce. Zbiórka na budowę szpitala jest w połowie drogi. Potrzeb coraz więcej.
- Kobiety, takie jak my, z takimi samymi uczuciami i takim samym pragnieniem życia i tulenia swoich dzieci, na czerwonej wyspie Madagaskaru, wciąż umieraj bez szans, z powodu braku podstawowego zaplecza medycznego. Zebrana jest połowa potrzebnej kwoty i choć wybudowanie szpitala tam, w dalekiej Afryce, nie pochłania tak ogromnych środków jak się wydaje, to wciąż za mało, aby dać szanse na życie. Moje marzenia mają więc inny wymiar. To nie zimne blachy luksusowego auta, ani smak wyszukanych potraw w luksusowym kurorcie. Moje marzenia, to mniej łez cierpiącego dziecka i możliwość poznania przez nie zapachu mamy, przez trzymane w ramionach maleństwo. To budzenie się z siłą na pracę nad sobą i zasypianie ze świadomością, że "być" jest ważniejsze niż "mieć". Jestem kobietą spełnioną i pracowitą i wiem, że działanie jest fundamentem sukcesu. Wiem, że co materialne jest w moim zasięgu, jednak nie koniecznie da mi szczęście. Nie chce żałować chwil w których nie ma nic.

Alina Laskowska


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W środowym (20 maja) wydaniu m.in.


LOT nie poleci jeszcze z Szyman
Od 1 czerwca Polskie Linie Lotnicze LOT wznawiają połączenia krajowe. W reaktywowanej siatce połączeń nie ma jeszcze Portu Lotniczego Olsztyn-Mazury.

E-hulajnogą może jeździć tylko jedna osoba
To kolejna wersja przepisów przygotowana przez Ministerstwo Infrastruktury. Określają one zasady poruszania się hulajnogami elektrycznymi. W stosunku do poprzedniej wersji zmian jest niewiele. Rozpoczynają się konsultacje społeczne.

Zostali bez dachu nad głową
Pani Anna Cieślak samotnie wychowuje pięcioro dzieci. W wyniku pożaru rodzina straciła dach nad głową i cały dobytek. Do tej pory nie mają gdzie mieszkać. Pomieszkują u rodziny i bliskich znajomych. Czy znajdą swoją ostoję?


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5