Trenerski świat Leszka Kołodziejskiego

2020-05-17 12:00:00(ost. akt: 2020-05-18 15:01:44)

Autor zdjęcia: archiwum Leszka Kołodziejskiego

Pasja? Styl życia? Bez wątpienia jedno i drugie, bo droga życiowa Leszka Kołodziejskiego to sport, ogrom doświadczeń i jeszcze więcej planów.
Leszek Kołodziejski, dziś trener w LKS Lubawa i nauczyciel, już jako mały chłopiec wiedział, że sport to jest to! Absolwent Technikum Elektrycznego w Lubawie, postanowił zostać studentem AWF. W tamtym czasie było to niezwykle trudne, o czym sam Leszek zgodził się opowiedzieć.
- Marzyłem, razem z kolegą Arturem, o studiach na AWF. Wtedy był to bardzo oblegany kierunek i dostanie się na studia nie było takie proste. W końcu złożyliśmy papiery na Akademię Bydgoską, dwie osoby na jedno miejsce i do tego egzamin z pływania. To były czasy, gdy w promieniu 50 kilometrów od Lubawy nie było krytej pływalni, więc przygotowywania do egzaminu odbywały się w hartowieckim jeziorze. Jeździliśmy również na pływalnię do Kwidzyna wraz z sekcją wioślarzy z Iławy. W końcu przyszedł dzień egzaminu, udało się pozytywnie zaliczyć pływanie. Teraz wszystko zależało od rozmowy kwalifikacyjnej i od tego, jak będziemy argumentować swoją decyzję o podjęciu studiów wychowania fizycznego. Musiałem być przekonywujący, bo zostałem przyjęty. Mój kolega niestety nie, po trzynastu latach wspólnej nauki, nasze szkolne drogi się rozeszły - opowiada Leszek.
Wymarzone studia stały się faktem, jednak rzeczywistość nie była już taka prosta.

Leszek wspomina ten czas jako piękny, ale wymagający. Z podobnymi problemami borykają się chyba wszyscy studenci z małych miasteczek, gdy na wymarzoną uczelnię daleko, a koszty nie małe.


- Studia to przepiękny okres w moim życiu, ale też bardzo trudny. Uczęszczałem na kierunek zaoczny ze względów finansowych. Cały tydzień pracowałem w stolarni, by móc opłacić czesne. Było tak, że w piątek rano po zejściu z „nocki”, brałem szybki prysznic, do tego mocna kawa i w drogę do Bydgoszczy. W niedzielę wieczorem powrót ze studiów i do pracy - opowiada Leszek Kołodziejski - W międzyczasie trzeba było się uczyć, trenować i żyć.

Studenckie czasy to wspomnienie, przede wszystkim wielu osób. Wraz z Leszkiem, studiowała Asia z Lubawy, która dziś prowadzi gabinet fizjoterapeutyczny i wspiera Leszka radą i pomocą. W zasadzie nie tylko Leszka, ale głównie jego zawodników.


- Rok 2001 to ukończenie studiów licencjackich i czas, gdy zacząłem intensywnie szukać pracy na rynku lokalnym. Miała być początkowo lubawska podstawówka, ale los wysłał mnie do Zespołu Szkół w Kazanicach. Charyzmatyczny dyrektor Andrzej Chołaszczyński od razu zaszczepił mi bakcyla rywalizacji sportowej. Szkoła przyjęła mnie wspaniale, a kadra nauczycielska do dziś wyróżnia się niesamowitą atmosferą - wspomina Leszek, świeżo upieczony nauczyciel - Pierwszy rok potraktowałem rozpoznawczo, chciałem pokazać się z dobrej strony, poznać środowisko i szkołę. Ówczesny dyrektor opowiadał mi, że absolwentką szkoły jest Ludwika Chewińska, do dziś rekordzistka Polski w pchnięciu kulą. Wspominał także o Kamili Krajewskiej, znakomitej biegaczce. Już wiedziałem, że jest to szkoła z dużymi tradycjami lekkoatletycznymi. W roku 2001 posiadała mistrzostwo w Wojewódzkiej Lidze Zapaśniczej, zdobyte pod czujnym trenerskim okiem kolegi Grzegorza Pułki, ale ja postanowiłem, że założę sekcję lekkiej atletyki, przy działającym już UKS „Jordan” Kazanice.

Tak się zaczęła lekkoatletyczna przygoda, pełna wyzwań, sukcesów i ciężkiej pracy. Możliwe, że trochę przypadkiem, o czym Leszek opowiada, ale medale, tytuły i puchary przypadkowe nie są.
- W młodości trenowałem zapasy, sporty siłowe i godzinami grałem w koszykówkę, a tu taka zmiana frontu. Szczerze przyznaję, że gdyby nie sugestie i namowa dyrektora Chołaszczyńskiego, może bym nie poszedł w lekkoatletykę - podkreśla Leszek - On też dawał „zielone światło”, w wielu sprawach szkolnych wspierał moje działania.

W tym momencie skrzyżowały się drogi Leszka Kołodziejskiego z Markiem Tykarskim, nauczycielem ze Złotowa. Pan Marek, w tamtym czasie już jeździł z dziećmi na Czwartki Lekkoatletyczne. Dołączył do nich Leszek. Z inicjatywy nauczycieli wychowania fizycznego, powstał także Gminny Szkolny Związek Sportowy, gdzie zarówno Leszek, jak i Marek do dziś pracują społeczne w ramach organizacji zawodów, transportu i trofeów sportowych dla uczniów. Do dziś trwa ich współpraca z Ludowymi Zespołami Sportowymi.

- W tamtych czasach wielokrotnie byliśmy wspierani przez pana Benedykta Czarneckiego (prezesa LZS). Pamiętam pierwsze treningi, gdzie po ogłoszeniu naboru w Głosie Lubawskim, na stadionie żużlowym pojawiło się ponad 50 dzieciaków i młodzieży - wspomina Leszek - Nie było sprzętu, nie było obiektów sportowych, ale były marzenia i wiara w to, że możemy zbudować wspólnie coś wyjątkowego na Ziemi Lubawskiej. W mojej szkole był UKS czyli Uczniowski Klub Sportowy. Złożyłem wniosek i przyjęto mnie i Marka na kurs Uczniowskich Klubów Sportowych, który odbywał się w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Spale. To był szok! Zajęcia prowadzone przez najlepszych trenerów w Polsce, przepiękne obiekty, na korytarzach mijaliśmy reprezentację siatkarzy, te same osoby, które do tej pory widzieliśmy jedynie w telewizji!!! Na stołówce Mistrzowie Świata w rugby, reprezentacja Nowej Zelandii, wielkie chłopiska od 2 metrów w górę. Co to było za przeżycie w tamtym czasie. Wróciliśmy naładowani pozytywną energią i wiedzą przekazaną od najlepszych. To dawało niesamowitego kopa to pracy i treningu - wspomina Leszek Kołodziejski.

Współpraca, tak często powtarzana i podkreślana. Nie tylko w środowiskach sportowych. Na każdej płaszczyźnie, dzięki współpracy, udaje się robić wielkie rzeczy. Lekkoatletyczny, lubawski świat to efekt właśnie współpracy, zgody osób dla których sport to pasja, godna dzielenia się i zaszczepiania w kolejnych pokoleniach. To wreszcie wielki kawałek historii regionu, szkół, klubów, instytucji, na zawsze zapisany na kartach kronik.

- Zawsze działaliśmy wielotorowo. Staraliśmy się łączyć, nie dzielić, bo działając razem możemy dużo więcej. Współpraca toczyła się na wielu płaszczyznach: szkolnej, klubowej i środowiskowej. Staraliśmy się współpracować z wieloma instytucjami, by pozyskać tak potrzebne środki finansowe do rozwoju lekkiej atletyki w naszym rejonie. Pamiętam pierwsze zawody, gdy pojechaliśmy na stadion AZS UWM Olsztyn. W zawodach uczestniczyła również reprezentacja Kaliningradu. Dostaliśmy wtedy dobrą lekcję - wróciliśmy bez medalu. Potem pojawiły się pierwsze Mistrzostwa Województwa LZS w 2003 i pierwsze medale Dominika Gramanna w biegu na 100 metrów i skok w dal. Radość była, ale nie do końca, ponieważ drużynowo zajęliśmy ostatnie, 12 miejsce. Ale dzięki współpracy wielu szkół, wielu nauczycieli wychowania fizycznego, od chyba 10 lat mamy złoto drużynowe i grad medali indywidualnych mimo, że teraz w mistrzostwach startuje blisko 30 reprezentacji - wspomina trener Leszek - To były piękne czasy, nie było chwili na zastanowienie. W tygodniu braliśmy udział w 2-4 zawodach i powoli o Lubawie było słychać w województwie. Powstał również Lekkoatletyczny Klub Sportowy Lubawa, który pozwolił nam, a przede wszystkim zawodnikom, wypłynąć na szerokie wody. Z inicjatywy Burmistrza Edmunda Standary, powstaje stadion w Lubawie. W tym czasie tylko Olsztyn ma tartanową bieżnię. To był niesamowity bodziec dla lokalnego społeczeństwa.

- Jest stadion, jest Klub, są życzliwe osoby, sponsorzy, przedsiębiorcy, samorządowcy, którzy idą dumnie na szczyt wraz z zawodnikami i trenerami. Pierwszym przyjacielem i prezesem zostaje Andrzej Wojtowicz. Za całą współpracą tych osób pojawiają się sukcesy na arenie krajowej. Pierwszy medal Mistrzostw Polski w Słubicach w 2006 roku zdobywa dla klubu Szymon Jaworski. Podopieczny trenera Tykarskiego zostaje Wicemistrzem Polski w biegu na 100 metrów. Angelika Maliszewska, zawodniczka trenera Kołodziejskiego, jest 10 w Polsce w pchnięciu kulą. Stadion zaczyna żyć, odbywa się tam mnóstwo imprez sportowych od szczebla gminnego do wojewódzkiego. Grupa lekkoatletyczna rośnie w siłę wspierana przez samorząd lokalny i sponsorów. Pierwsze sukcesy trenerskie to również Czwartki Lekkoatletyczne i medal Joanny Grzybowskiej w Grand Prix Polski w Warszawie. W szkole, Leszek organizuje Biegi Uliczne i Mityng Lekkoatletyczny pod patronatem olimpijki i rekordzistki kraju, pani Ludwiki Chewińskiej, która do dziś wspiera lekkoatletów w działaniach. Jak się okazuje wielu medalistów Mistrzostw Polski i reprezentantów Polski, to również bliższa i dalsza rodzina pani Ludwiki. Weronika Mieczkowska, Daria Siemińska czy Jakub Borkowski to wybitni sportowcy, dla których rekordzistka Polski jest ciocią.

- Wracając do klubu, tuż po powstaniu pojawia się jeszcze jeden pasjonat lekkiej atletyki Marek Wochna. Obecny prezes, Jacek Różański podjął współpracę z panem Markiem Wochną i dzięki temu w Lubawie były organizowane szkolenia instruktorskie i trenerskie - opowiada trener Leszek - Wielu znakomitych trenerów lekkiej atletyki gościło u nas, gdzie prowadzili szkolenia dla nauczycieli wychowania fizycznego. Marek Wochna wdrożył w naszych szkołach testy OSF, które wstępnie pozwalają wychwycić uzdolnione dzieci, Dziś te testy zyskały uznanie i są masowo wykorzystywane w ogólnopolskim programie Lekkoatletyka Dla Każdego. Trener Marek Wochna, został głównym metodykiem w programie LDK i do dziś wspiera nas swoją wiedzą i doświadczeniem - podkreśla Leszek.

Pierwsze sukcesy w kategorii trenerskiej to oszczepnik i kulomiot Krystian Treder. Leszek Kołodziejski wspomina, że były to czasy, gdzie nie było sprzętu, a dobry oszczep kosztował 4 tysiące złotych. Krystian z trenerem zaczynali praktycznie od zera.

- Pamiętam pierwsze zawody w Lubawie gdzie Krystian nie rzucił nawet 20 metrów. Wstydził się iść po złoty medal, bo miał już świadomość że to słaby wynik. Za rok rzucał 41 metrów i zdobył pierwszy medal Międzywojewódzkich Mistrzostw. W 2019 roku, mój zawodnik Daniel Żuchowski, rzucił na odległość 52 metrów zdobywając wicemistrza Polski.
Kolejną osobą, której karierę sportową wspomina trener Leszek, jest Joanna Grzybowska. Po pierwszych medalach czwartkowych zaczęła trenowanie na poważnie. Joanna miała niesamowite przygody, a w finałach biegała z Ewą Swobodą późniejszą rekordzistką świata. Pamiętne, Halowe Mistrzostwa Polski, gdzie przegrała szansę na medal o 0,002s. Rok poźniej Asia eksploduje i zdobywa 2 złote medale Mistrzostw Polski LZS w Słubicach w biegu na 100 metrów i 200 metrów. Sztafeta dziewcząt (Marika Rumińska, Angelika Brzozoska, Oliwia Maćko, Joanna Grzybowska) na eliminacjach strefowych, ustępuje tylko Zawiszy Bydgoszcz i z 5 czasem awansuje do Mistrzostw Polski. Byli też znakomici biegacze na średnich dystansach, zwłaszcza rodzeństwo Monika i Mateusz Jackiewicz, którzy po 3 latach treningu u Leszka Kołodziejskiego, kontynuowali kariery sportowe w AZS UWM Olsztyn.

Obrazek w tresci

- Rok 2013 jest przełomowy. Tu wskakujemy z osiągnięciami na jeszcze wyższy poziom. Pojawia się Weronika Mieczkowska, ogromny talent, czterokrotna medalistka Mistrzostw Polski, trzykrotna medalistka Mistrzostw Polski LZS, zawodniczka Kadry Narodowej - opowiada Leszek Kołodziejski - Dla mnie, chyba największe z możliwych osiągnięcie, to awans Weroniki Mieczkowskiej i Darii Siemińskiej na Eyof .Wyjazd był poprzedzony ceremonią w Polskim Komitecie Olimpijskim. Przysięga, podpisywanie flagi i hymn. Na miejscu ceremonia otwarcia igrzysk i rywalizacja sportowców z 50 państw i 10 różnych dyscyplin sportowych. To zwieńczenie wszystkich trudów trenerskich - wspomina Leszek - Żałuje jednak, że nigdy nie mogłem w tym uczestniczyć osobiście, a taka okazja już nie wiadomo czy się powtórzy. To niesamowita radość zobaczyć swojego wychowanka w barwach narodowych z orłem na piersi. Wtedy serce rośnie, a wzruszenie uderza do gardła. To jest ta piękna chwila, dla której warto się poświęcać każdego dnia.

Obrazek w tresci

Bycie trenerem to wielofunkcyjne zadanie. Trener to człowiek kierowca, psycholog, manager, przyjaciel, kierownik i wiele innych. To osoba będąca w ciągłym biegu, z planem dnia wypełnionym po brzegi. Trener to także człowiek posiadający rodzinę, przyjaciół i wiele innych pasji. Leszek zdradza, że córka także trenuje i już osiąga swoje pierwsze sukcesy.

Obrazek w tresci

- Jako ojciec czuję się, jakbym miał mistrzynię świata pod dachem. Uwielbiam to co robię, sport to dla mnie odskocznia od problemów dnia codziennego, których nie brakuje. Praca z dziećmi czy młodzieżą to moja pasja. Z trenerem Tykarskim zawsze dbamy o atmosferę w grupie. Nie robimy tego dla pieniędzy, tylko z pasji. Jak to Marek Tykarski zawsze mówi: „Mamy pasję za którą nie musimy płacić” i rzeczywiście tak jest. Działamy razem już ponad 15 lat - mówi Leszek - Trafiam szczęśliwie na dobrych ludzi, którzy mnie wspierają w tym co robię. W szkole jednak nie zajmujemy się tylko lekką atletyką. Z powodzeniem radzimy sobie w grach zespołowych takich jak piłka ręczna i piłka nożna. Życie sportowe nauczyło mnie że nigdy nie należy się poddawać tylko przyjmować rzeczywistość jaką mamy.

Obrazek w tresci

W roku 2014, zebrana przez Leszka drużyna szkolna wzmocniona przez czterech graczy ze szkół gminy Lubawa, zdobywa w Ogólnopolskim Turnieju Mała Piłkarska Kadra wicemistrzostwo Polski. W finale ulegli dopiero w rzutach karnych, drużynie reprezentującej województwo lubelskie. Sam udział, poprzedzony był eliminacjami na pięciu szczeblach. To była absolutna sensacja, że drużyna z małej gminnej szkoły, znalazła się w finale krajowym.
- Tam były drużyny przygotowywane latami, z całym sztabem szkoleniowym, a jednak to my byliśmy lepsi. Dlaczego do tej pory żadnej drużynie w województwie się to nie udało? Bo ci wspaniali chłopcy wierzyli, że mogą wygrać. Duże wsparcie, wtedy jak i teraz, okazał nam Marcin Jackowski, który od kilku lat jest również dyrektorem w Szkole Podstawowej w Kazanicach i teraz wspiera mnie jako szef. Wcześniej jako pedagog miał kontakt z kilkoma szkołami. To on polecił mi młodą zawodniczkę Darię Siemińską, która chciała skakać w dal. Po 6 latach treningów, ta sama Daria z „orłem na piersi” wygrywa międzynarodowe zawody w Kijowie i Wiedniu. Mało kto wierzył, że ta dziewczyna będzie osiągać takie sukcesy, ale osiąga. Zmieniliśmy konkurencję na pchnięcie kulą i to był początek jej pięknej przygody ze sportem. Ale jest też gorsza strona medalu. Czasem przychodzą kontuzje, zwątpienie zawodnika lub po prostu proza życia. Kończą szkołę, idą na studia lub do pracy i przygoda się kończy. Wiem jednak, że te wszystkie lata spędzone w klubie, na zawodach, obozach i treningach, uczą tych młodych ludzi życia, wytrwałości, konsekwencji w dążeniu do celu.I tego, że nie wolno się poddawać. Jako trener głęboko wierzę, że cechy charakteru zdobyte w sporcie zaprocentują w dorosłym życiu.

Obrazek w tresci

W ostatnich latach, do trenerskiej rodziny dołączył kolejny pasjonat sportu, Mariusz Ruczyński, który jako nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole w Sampławie, bardzo skutecznie motywuje zdolną młodzież do lekkiej atletyki. Wspomina go Leszek Kołodziejski, przy okazji dziękując wszystkim przyjaciołom i osobom zaangażowanym - „Silna lekkoatletyka w Lubawie to wspólny sukces”.
Budowanie sukcesu to ciężka praca, wymagająca sumienności i czasu. Dla każdego doba ma dokładnie 24 godziny. Czy trener Leszek Kołodziejski ma czas na nudę?

- Dzień trenera jest bardzo intensywny. Rano szybki spacer z psem, potem śniadanie, droga do pracy w szkole, gdzie dzięki wspaniałym ludziom człowiek nie czuje zmęczenia - uśmiecha się Leszek - Powrót z pracy, szybki obiad, kilka zdań po drodze z córką i biegniemy. Trening po treningu, szybka kolacja i …to wcale nie koniec.


Wiemy już, że bycie trenerem to nie tylko praca z zawodnikiem podczas treningu. To cała logistyczna maszyna, która ani na moment się nie zatrzymuje. Wnioski, dokumenty, kalendarz, zawody, wyjazdy, ogrom spraw organizacyjnych, równie ważnych, które same się nie załatwią. Aż trudno w to uwierzyć, ale Leszek znajduje jeszcze czas na hobby pozasportowe.
- Działka to mój azyl. Tam odpoczywam na łonie natury. To taka odskocznia, dająca mi dużo radości i siły do dalszej pracy. Jest jeszcze akwarystyka. Od najmłodszych lat zawsze to lubiłem. Na początku były gupiki w słoiku, z czasem bardziej wymagające gatunki jak dyskowce - zdradza Leszek, pokazując piękne rybki, które jak sam mówi, wyhodował od ikry!

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci


Trener Leszek Kołodziejski w swoim życiu czuje się jak ryba w wodzie. Płynie, a raczej biegnie osiągając satysfakcję, sukcesy, realizując się, nie tylko zawodowo. Przecież to wszystko nie byłoby możliwe gdyby nie rodzina, najbliżsi. Nie ma lepszego motoru napędowego jak ukochane osoby. Do pełni szczęścia chciałoby się dla najbliższych mieć po prostu więcej czasu. I tego życzymy Leszkowi Kołodziejskiemu, trenerowi lekkiej atletyki w Lubawie.

Alina Laskowska


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W poniedziałkowym (18 maja) wydaniu m.in.


Przepisy są ważniejsze od ludzi
Dramat 89-letniej Teresy Balcerzak z Olsztyna. Dwa miesiące temu zmarł jej maż. Kobieta z demencją i na wózku inwalidzkim musiała pojechać do banku, żeby jej syn mógł opłacać jej rachunki. Dlaczego? Bo, takie są przepisy.

Marta TrawczyńskaBędą pozwy o odszkodowanie
Jest już pierwszy pozew o odszkodowanie od Skarbu Państwa za straty spowodowane w wyniku zamrożenia gospodarki. Coraz więcej przedsiębiorców rozważa taką drogę, bo wyniku obostrzeń rząd wpędził ich w tarapaty finansowe.

Zadawajcie nam mniej lekcji
Nie mamy na nic czasu, tylko lekcje - skarżą się uczniowie. Mają więcej pracy niż przed pandemią, dlatego przewodniczący młodzieżowych rad miast z całej Polski apelują o to, by mniej zadawać. Do apelu przyłączyła się rada z Iławy.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5