Trzy strony medalu czyli edukacja w cieniu koronawirusa

2020-04-05 12:00:00(ost. akt: 2020-04-06 10:13:30)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

Z dnia na dzień drzwi polskich szkół zostały zamknięte. Najpierw na 14 dni, potem na kolejne. Czy uczniowie po świętach wielkanocnych powrócą do szkół? To jedno z pytań bez odpowiedzi w tym momencie.
Koronawirus jest obecny i w powiecie iławskim, i w nowomiejskim, nie ma wątpliwości, że sytuacja jest poważna.
W cieniu wszystkich wydarzeń gospodarczych, zdrowotnych, społecznych, politycznych trwa realizacja podstawy programowej, a tu głównymi zainteresowanymi są dzieci, uczniowie, maturzyści, studenci i przedszkolaki.
W jednej chwili nauka przeniosła się do Internetu. Najpierw metodą prób, potem już regulacjami prawnymi. Polska szkoła mierzy się z ogromnym wyzwaniem, trudnym dla wszystkich. Nagle okazuje się, że nie w każdym domu jest komputer, Internet, drukarka, lub jest ich za mało. A to podstawowe narzędzia do nauki w tym nowym systemie. Nie każdy uczeń, rodzic, nauczyciel odnajduje się w nowych technologiach, w platformach edukacyjnych, komunikatorach, niezliczonej ilości narzędzi, które dziś stają się codziennością. Nie każdy rodzic potrafi należycie przeprowadzić swoje dzieci przez nowe zagadnienia. Nie ma żadnej gwarancji, że wysiłki wszystkich ostatecznie okażą się sukcesem. Należy jedynie pamiętać, że znajdujemy się w sytuacji niezwykłej, nowej.

UCZEŃ

Najpierw ogromna radość, bo szkoły zamykają! Nie ma chyba dziecka, które w pierwszym momencie dokładnie tak nie pomyślało. To zupełnie naturalne, dar od losu, wolne, laba, „koronaferie”. Psycholog Paulina Morenc podkreśla, że to właśnie najmłodsi, najszybciej wskażą nam prawdziwy dramat tej sytuacji. Brak kontaktu z drugim człowiekiem, z rówieśnikami, nauczycielami i kolegami. Brak zaspokojenia jednej z podstawowych ludzkich potrzeb. Po kilku dniach radość z „koronaferii” minęła. Pojawiła się tęsknota za kolegami, beztroskim czasem na podwórku, za wyjściami do kina czy na basen. Nauka w domu stała się nieznośna podwójnie, podsycana buntem i bezradnością. Przyswajanie nowych tematów, zagadnień to w obecnej sytuacji często niewykonalne. O ile pewne rzeczy można „wykuć” tak inne trzeba zrozumieć. Do tego potrzebny jest nauczyciel. Takim nie zawsze może stać się rodzic. Gdy 25 marca szkoła na odległość stała się faktem, pojawiły się lekcje na platformach w czasie rzeczywistym, z udziałem kolegów, koleżanek i nauczycieli.
- Jak ja się cieszę, że ich zobaczyłem - mówi 12-letni Mateusz, uczeń klasy 6: - Pograliśmy w grę edukacyjną, wszyscy naraz krzyczeli, chcieli coś powiedzieć. To było takie zabawne! Nie mogę się doczekać, kiedy pójdę do szkoły…
Dzieci są zmęczone izolacją, emocjami własnymi i dorosłych. Ich świat w jednej chwili całkowicie się zmienił. Zmieniły się ulice, programy w TV, dni, godziny, minuty. Pogubić się w tym wszystkim wydaje się nieuniknione.
- Dlaczego mam robić te głupie lekcje, skoro jestem w domu? - pyta 7-letnia Oliwia. - Nie mam kataru, chcę iść na podwórko!
Jedna z nauczycielek poprosiła uczniów, aby napisali kartkę z pamiętnika. W tych pracach zawarta jest cała prawda o świecie z koronawirusem, w oczach dziecka.

NAUCZYCIEL

Nikt nie był na to przygotowany. To ogromny stres i jeszcze większa odpowiedzialność. Średnio 25 uczniów w 25 różnych miejscach, każdy z nich inny, każdy w innej sytuacji domowej, na innym poziomie wiedzy, z przeróżnym zaangażowaniem. Każdego z nich trzeba nauczyć, rozliczyć, poświęcić czas…
Po 27 latach pracy w szkole dla mnie jest szokiem obecna sytuacja - opowiada nauczycielka nauczania wczesnoszkolnego. - Zanim dotrę do uczniów, sama muszę się wszystkiego nauczyć, zrozumieć, zainstalować odpowiednie programy, przejść przez gąszcz dokumentów, instrukcji i nakazów.
Nauczyciele muszą realizować swoją pracę. Są z tego rozliczani, piszą raporty, mają nad sobą dyrekcję, kuratorium i wiele innych osób i instytucji odpowiedzialnych za bieg kalendarza szkolnego. Mają własne ograniczenia, emocje i rozterki. Mają rodziców uczniów, społeczeństwo, które bez skrupułów obwinia nauczycieli za ilość materiału, za formy pracy i patrzy na ręce, po raz kolejny wyliczając każdą złotówkę z nauczycielskiej pensji.
Rodzice pracują w domach z dziećmi, mają poczucie, że wykonują moją pracę, realizują moje zadania i obowiązki, a ja dostanę za to wynagrodzenie - mówi nauczycielka, która z wiadomych przyczyn woli pozostać anonimowa - Dzwonią do mnie oburzeni, że nie mają drukarki aby wydrukować karty pracy, że wracając ze swojej pracy, długie godziny ślęczą w podręcznikach. Zarzutów jest tak dużo, że aż strach o tym mówić. Ja jednak doskonale ich rozumiem. Najmocniej w świecie chcę wrócić do szkoły, chcę normalnie pracować i spać spokojnie, że moi uczniowie realizują podstawę programową. Chcę zobaczyć swoich uczniów na żywo, nie na ekranie komputera…

RODZIC

Praca, troje dzieci, jeden komputer, na każdym z kont na librusie, dziennie po kilka wiadomości. Dzieci się buntują, nie chcą pracować, nie rozumieją powagi sytuacji. Rośnie frustracja, zmęczenie, dzieciaki zaczynają się kłócić, marudzić.
Kto obecnie stara się uczestniczyć w zajęciach online, wie, jak irytująca potrafi być mnogość kanałów komunikacji, którymi posługują się nauczyciele. Na samym dzienniku w niespełna 9 dni otrzymałem 40 wiadomości z zadaniami do wykonania, wśród których zawsze znajdzie się odnośnik który nie działa lub zadanie nie jest wystarczająco jasno opisane. Znaczna część nauczycieli daje maksymalnie do kilku dni na wykonanie zadania, co przy wspomnianych wyżej problemach oraz natłoku wiadomości, jest naprawdę niełatwe do wykonania. Warto również wspomnieć o fakcie, że dużo osób posiada tylko jeden komputer w rodzinie, który musi dzielić z rodzeństwem i zdalnie pracującymi rodzicami. Obecnie sam próbuje odkopać swoją skrzynkę z wiadomościami i być na bieżąco ale wszystkiego cały czas w zatrważającym tempie przybywa i najzwyczajniej nie wiem za co się zabrać. W skrócie - zdalne nauczania na dzień dzisiejszy to totalny brak spójności i organizacji - opowiada jeden z rodziców na naszym portalu społecznościowym.
- Ja jeszcze pracuję, a żona z 3 dzieci w domu nie ma czasu na nic! - opowiada inny Czytelnik.
U nas nauczyciele z podstawowych przedmiotów z uczniami komunikują się przez messenger, o wszystko pytają, wszystko wyjaśnione. Jest ciężko, ale współpracując damy radę. Nauki rzeczywiście jest dwa razy więcej - mówi Agnieszka.
- Zdrowy rozsądek z obu stron, pozytywne nastawienie dziecka, tylko to nam pomoże. Nauczyciele sami zamknięcia szkół nie wymyślili. Też się uczą i również mają dzieci - pisze Anna.

Tu nie ma osób winnych zaistniałej sytuacji. Wokół nas toczy się ogromna walka o lepsze jutro, bezpieczne, zdrowe jutro za którym dziś tak bardzo tęsknimy. W przypadku edukacji w czasie koronawirusa przegranymi lub wygranymi będą dzieci. Nasze dzieci, nasi uczniowie, nasi obywatele, którzy rozumieją mniej a potrzebują więcej. Więcej naszej, dorosłej mądrości.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5