Pomóż cichemu bohaterowi zbiórki dla Julki

2020-04-05 12:00:00(ost. akt: 2020-04-05 14:09:07)

Autor zdjęcia: archiwum

Cały region włączył się w zbieranie pieniędzy na leczenie Julki Rówczyńskiej. Swoją cegiełkę dołożył Piotr Dembieński. Zamiast przedmiotów wystawił na licytację to, co ma najcenniejszego - swoją pracę. Ta postawa wzruszyła wiele osób. Tymczasem okazuje się, że pan Piotr sam ma chore dzieci, na których leczenie zbiera pieniądze.
"Chłopcy nie są już słodkimi bobasami, nie rozczulają. Nie ma na ich chorobę jeszcze lekarstwa ani terapii genowej. Zbierają "tylko" na rehabilitację. Naprawdę tylko dlatego nie pomagamy?" - pyta Czytelniczka w naszym internetowym serwisie. Choroba, jaka ich trapi, to dystrofia mięśniowa Duchenne'a. - Moi nastoletni synowie żyją z wyrokiem śmierci i nie ma od niego odwołania - mówi pan Piotr, który od niedawna mieszka z synami w Nowym Mieście Lubawskim. - Postępujący zanik mięśni, który powoli, krok po kroku odbiera im zdrowie i sprawność. W pewnym momencie odbierze też możliwość oddychania i zatrzyma bicie serca, a wtedy… Nie da się tej choroby cofnąć ani wyleczyć. Można jedynie spowolnić jej przebieg specjalistyczną rehabilitacją, która pochłania ogromne kwoty. Oskar, młodszy syn, jeszcze potrafi się poruszać bez wózka. Starszy, Maurycy, już od dawna nie. Wyrósł z poprzedniego czterokołowca i teraz potrzebuje nowego, większego - opowiada tata chłopców.
I właśnie na ten cel zbierane są pieniądze na www.siepomaga.pl/bracia-gorscy - w tej chwili jest 21.524 zł, brakuje jeszcze 45.294 zł, a zbiórka kończy się w poniedziałek.
Zaczęło się bardzo niewinnie. Maurycy, mając 7 lat, zaczął często wracać do domu z licznymi siniakami. Po kilku wizytach u lekarzy rodzina otrzymała okrutną diagnozę, która brutalnie zwaliła ich z nóg. - Z wielu niezrozumiałych słów wyłowiłam trzy najprostsze i jednocześnie najstraszniejsze: genetyczna, nieuleczalna, śmiertelna... Choroba nazywana przez wielu potworem, co i tak jest bardzo delikatnym określeniem - opowiada mama chłopców. - W tamtym momencie Maurycek miał dwóch młodszych braci, a skoro potwór ma na drugie imię "genetyczny", blady strach padł na resztę rodzeństwa, która do tej pory nie wykazywała objawów. Na wyniki czekaliśmy 5 miesięcy. Najdłuższe 5 miesięcy w moim życiu. Każdego dnia modliłam się, żeby jakimś cudem uniknęli tej choroby. Pięcioletni Oliver - zdrowy. Trzyletni Oskar - niestety…

Trójka synów, dwóch z wyrokami

Po zbiórce dla Julki odezwał się do nas Czytelnik, który przypomniał o człowieku, który pomógł i który sam potrzebuje pomocy.
- Chciałbym powiedzieć Wam o cichym bohaterze tej zbiórki. Nazywa się Piotr Dembieński. Nie znam go, ale jego postawa bardzo mnie poruszyła. Otóż pan Piotr nie miał pieniędzy, żeby dołożyć się do zbiórki dla Julci. Wystawił więc siebie, na licytacjach, do wynajęcia do jakiejkolwiek pracy. Został wynajęty do pracy na dzień, a całą zarobioną kwotę wpłacił na konto Julki. Wtedy nikt, albo prawie nikt, nie wiedział, że ten człowiek sam szuka pomocy - pisze Czytelnik, pan Tomasz.
Cichy bohater Piotr aż dwa lata temu założył zbiórkę dla dwóch swoich synów. Prosił o trochę ponad 65 tys. zł. Nie dlatego, żeby uratować chłopców, ale żeby mieć na nowy wózek i drogą rehabilitację, która może ulżyć w cierpieniu i przedłużyć życie jego synków. Niestety, zbiórka się zatrzymała, a kończy się 30 marca. Przez dwa lata udało się zebrać zaledwie 32% potrzebnej sumy...
- Na zbiórkach siepomaga przewodzi hasło "Dobro Wraca". Niech za Waszym pośrednictwem to dobro wróci do Piotra, jego żony Ani i przede wszystkim do Maurycego i Oskara - apeluje Tomasz. Obok takiej wiadomości nie można przejść obojętnie.
- Dzieci z zanikiem mięśni nie dożywają 30 lat… Nie wiem, ile nam zostało wspólnego czasu, dlatego doceniam każdą chwilę, którą wciąż jeszcze mamy. Kilka lat temu Bóg zesłał mi anioła do pomocy, a 1,5 roku temu urodziłam czwartego syna. Na szczęście w pełni zdrowego. Choć życie nie jest usłane dla nas różami, staramy się pozytywnie myśleć. Proszę, pomóżcie moim chłopcom. Bądźcie z nami, a razem damy radę - pisze mama chłopców.

Alina Laskowska, eka

[excerpt=32%]Tyle zebrano przez dwa lata[/excerpt]

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5